Harry's POV
Niedziela. Kolejny nudny dzień. Mój umysł podpowiadał mi, żeby zabalować. Tak jak zawsze. Nie byłem od tego uzależniony, tak po prostu obracało się moje życie. Piłem, paliłem, ćpałem, uprawiałem seks. Co w tym dziwnego? Zapewne, moja matka, Anne, znowu będzie mi truła. Gdzie wychodzę. Z kim wychodzę. Na jak długo i po co.Wywróciłem oczami. Miałem już siedemnaście lat, mogłem robić co mi się podobało, a ona nie powinna się tym interesować. W sumie odkąd pamiętam, zawsze było "Gemma, to Gemma tamto... A Gemma jest taka nie taka i powinieneś brać z niej przykład". A odkąd Gemma się wyprowadziła i nie odzywała się do niej, ani razu mnie do niej nie porównała.
Stałem w swoim pokoju przed szafą i wybierałem ciuchy, w których miałem wyjść.
- Harry? - usłyszałem głos mojej matki, przez otwartą szczelinę drzwi do mojego pokoju. Brzmiała tak niewinnie. - Wychodzisz? - jej ton momentalnie z niewinnego zmienił się w surowy, kiedy weszła do pokoju.
- Może. Nie interesuj się. To nie jest twoje życie - splunąłem.
Jej oczy gwałtownie się rozszerzyły. Skończyłem dobierać ciuchy, a ona nadal dziwnie na mnie patrzyła.
- Nie tym tonem, mój drogi - rzuciła.
Usiadłem na łóżku i spojrzałem jej w oczy, po czym nadal na nią patrząc, wywróciłem nimi.
Westchnęła tylko zrezygnowana i wyszła z mojego pokoju.
Nareszcie, będę miał od niej chwilę spokoju. Codziennie jest "zrób to", albo "zrób tamto", jak nie "prosiłam cię oto już dawno temu". Nie jestem robotem, ani nie będę pod pantoflem kobiety, z tego wszystkiego byłem wyzwolony, nie rozumiałem więc o co jej chodziło? Jej fagas mnie zmienił. Jej fagas zmienił moje poglądy. Ale i tak zawsze wszystko było moją winą.
Przed zamknięciem drzwi spojrzała na mnie po raz ostatni.
Westchnąłem.
Nie chciałem jej tak traktować, ale po prostu denerwowało mnie to, że ciągle ingerowała w to co robię. Nie miałem przed nią sekretów. Chyba, że tych z kim wychodzę, po co i dlaczego?
Wyszedłem z domu i udałem się do najbliższego klubu w moim rodzinnym mieście. Nie było tutaj zbyt wielu atrakcji, ale to było jednak zawsze coś. Jęknąłem, wiedząc, że dzisiaj musiałem uważać, jeżeli nie chciałem podpaść matce. Zwykle kiedy bywałem w tym miejscu zapominałem o rzeczywistości. Oczywiście, zawsze znalazł się ktoś w klubie, kto po prostu miał ochotę zwrócić mi uwagę i wyprowadzić, ale nie mieli do tego podstaw, ponieważ nie łamałem regulaminu.
Ha! Jak zawsze.
Zawadiacki uśmieszek pojawił się na moich ustach, kiedy przekroczyłem progi klubu.
- Styles, suko! - usłyszałem głos blondyna.
Znowu się uśmiechnąłem i przybiłem z nim piątkę. Rozejrzałem się po otoczeniu i zorientowałem się, że Tomlinson już kogoś wyrwał.
- A to bestia - zaśmiałem się - Biedna dziewczyna, jeszcze nie wie, że będzie jego w łóżku - całą trójką wybuchliśmy śmiechem. Przyglądałem się temu z zaciekawieniem, kiedy zauważyłem, że ręka mojego przyjaciela lądowała na udzie dziewczyny. Znowu zachichotałem. Tak po prostu zawsze jest, pomyślałem.
Poprosiłem barmana, aby nalał mi setkę i tak co chwila. Przestałem liczyć ile wypiłem, aż w końcu znalazłem się na parkiecie. Zacząłem całować się z jakąś laską. Mmm, dobra z niej dupa, znowu pomyślałem. Ciekawa jaka jest w łóżku. Zaśmiałem się na tę uwagę, mimo, że jej nie wypowiedziałem. - Sprawdźmy to - powiedziałem do niej, nadal wprawiając ją w ruchy taneczne.
- Co? - słyszałem jej szept, za pewne krzyczała do mnie, ale w pomieszczeniu było cholernie głośno, abym mógł nazwać to krzykiem.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Chodź za mną - pociągnąłem ją za rękę, a chwilę później znaleźliśmy się w łazience. Zamknąłem drzwi i zacząłem powoli zdejmować z niej ubrania. Przywarłem ustami do jej szyi, robiąc na niej soczystą malinkę. Po jakiś piętnastu minutach wszedłem w nią, całą swoją długością i zacząłem mocno się w niej poruszać. Jęczała głośno moje imię. Przyznam, że podobało mi się to. Ogólnie podobało mi się, kiedy miałem władzę nad dziewczyną i mogłem z nią robić co tylko chciałem.
Kiedy skończyliśmy, szybko ubrałem się i wróciłem do chłopaków. Żadnego z nich nie było już przy "naszym" stole.
Gdzie oni są, do cholery?
Nerwowo przeczesałem dłonią włosy. Zapewne byli tak samo nawaleni, jak ja, wyrwali jakieś dziewczyny i są w drodze do domu, aby je przelecieć. Pokręciłem głową.
Cali my.
Usiadłem i wypiłem jedno piwo, które zamówiłem. Przez chwilę zastanawiałem się co jeszcze by tu zrobić.
Jednak co mi pozostało? Bez chłopaków nie dało się dobrze bawić.
Zrezygnowany wyszedłem z klubu i zacząłem kierować się w stronę domu. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał drugą nad ranem, a może było później. Nie wiem.
Byłem zalany w trzy dupy, a obraz rozmazywał mi się w taki sposób, że trudno było mi cokolwiek dokładnie zobaczyć. W każdym razie, kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć do domu, starałem się narobić jak najmniej hałasu, mając nadzieję, że moja matka śpi.
Przyznam, że mi się to udawało, do czasu kiedy zdejmując na korytarzu buty, zachwiałem się i wpadłem na szafkę, zrzucając z niej mały wazonik z kwiatkami.
- Kurwa mać - wymamrotałem pod nosem, omijając kawałki rozbitego wazonu i kałuży wody.
Skierowałem się na schody prowadzące na piętro.
- Gdzie byłeś? - rzuciła ostro moja matka, patrząc na mnie zdenerwowana. Mógłbym przysiąc, że pojawiła się znikąd.
- W klubie. - odpowiedziałem potulnie i chwiejnym krokiem udałem się na górę do mojego pokoju, gdzie od razu rzuciłem się na łóżko.
Nie dane mi było jednak zasnąć, bo moja matka wparowała do pokoju jak burza.
- Od jutra nigdzie nie wychodzisz. Mam dosyć. Mam dosyć dowiadywania się, że jesteś na komisariacie, albo nie wróciłeś do domu bo śpisz pod drzewem. Mam dosyć, kiedy wracasz wyglądając właśnie o tak.
Wskazała na pijanego i wykończonego mnie.
- A wiesz czego ja mam dosyć? - wstałem i spojrzałem jej w oczy - Ciebie. I tego, że ciągle się mnie czepiasz. Nic się nie zmieniłaś od czasu wyprowadzki Gemmy. Zawsze wszystko jest moją winą. A dlaczego tak jest? Bo twój pieprzony kutas mnie zmienił. Nie pamiętasz? Kiedy on mnie bił, nawet nie stawałaś za mną w obronie.
- Nie mów tak! - krzyknęła.
- Wiesz co? Mam dosyć rozmowy z tobą. Po prostu Cię nienawidzę. Mam ochotę, abyś raz na zawsze zniknęła z mojego życia - splunąłem - Zjebałaś mi je.
Nie odezwała się. A ja po prostu ponownie położyłem się na łóżku, jakby nic się nie stało. Nie chciałem tego. Ale, coś się we mnie gotowało. Nie chciałem jej powiedzieć, że jej nienawidzę, tak po prostu wyszło.
Bez słowa wyszła z mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Chciałem żeby wróciła, chciałem przytulić ją i przeprosić. Wiedziałem, że ją to zabolało, nawet bardzo.
Ale nie mogłem.
Wiedziałem, że skończyłoby się to tylko większą awanturą. To nie tak, że byłem bez uczuć. Ona po prostu mnie zdenerwowała, a ilość alkoholu w mojej krwi, nie pomogła mi z panowaniem nad sobą. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że nasza rozmowa zejdzie, na taki temat. Jej pierdolona ciekawość.
Nie mogę sam siebie za to obwiniać. Ona też zawiniła. Nie była bez winy. Ja nie widziałem w swoim zachowaniu niczego dziwnego, zawsze tak jest, kiedy jestem pijany. No może, po za tym, że dzisiaj pierwszy raz w życiu powiedziałem jej, że jej nienawidzę.
Ugh.
Styles, ty skurwielku. Skarciłem siebie żartobliwie.
Oczywiście, że nie chciałem jej tego powiedzieć, ale cóż poradzę? Jestem przestrogą. Nawet dla niej. Nie bez powodu nazywają mnie "Warning".
Leżąc z twarzą ukrytą w poduszce, na prawdę długo myślałem. Słyszałem cichy płacz mojej matki, ale nie poszedłem do niej.
Nie przejął mnie.
Przejrzałem ją. Chciała zrobić z siebie poszkodowaną, a ze mnie jakiegoś potwora, ale nie pozwolę jej zrobić ze mnie potulnego pieseczka. Nie będę pantoflarzem i nie dam się uwiązać. Nie taka była moja natura. Zdenerwowany po prostu zasnąłem. Co niby miałem robić przez resztę nocy?
No właśnie.