sobota, 7 września 2013

Rozdział drugi

Harry's POV

Obudziłem się z potwornym kacem.
Spojrzałem na zegarek na szafce nocnej obok mojego łóżka, który wskazywał jedenastą dwadzieścia siedem. Cóż, spóźniłem się do szkoły, ale to wcale nie oznaczało, że nie miałem zamiaru się tam pojawić.
Mojej wiecznie czepiającej się matki Anne, pewnie już nie było w domu. Wstałem i jęknąłem zdenerwowany, kiedy ból głowy się nasilił.
Pieprzony kac.
Nie ważne.
Wstałem i poszedłem do kuchni, wziąłem tabletkę na ból głowy i wyjąłem butelkę wody z lodówki. Odkręciłem ją i upiłem długi łyk. Uśmiechnąłem się, ponieważ lodowata woda idealnie koiła mój ból. Albo przynajmniej go na chwilę złagodziła.
Usłyszałem dźwięk kluczy przekręcanych w zamku, zmarszczyłem czoło i odłożyłem wodę na blat.
Kiedy drzwi otworzyły się, zobaczyłem Robina. Byłego gacha mojej matki. Tak, to dokładnie ten facet zmienił mnie w tego kim teraz jestem. On był chyba jedyną osobą, której szczerze nienawidziłem i której nie byłem w stanie przebaczyć.
- Czego tu chcesz? - warknąłem zaciskając dłonie w pięści.
Zaśmiał się złośliwie
- Jesteś po prostu śmieszny, szczeniaku - parsknął. - Myślisz, że jak siejesz postrach w Holmes Chapel, to i mnie przestraszysz?
Gniew rósł we mnie.
- Wypierdalaj. - powiedziałem, jeszcze w miarę spokojny.
Znowu się zaśmiał.
- Masz trzy sekundy na opuszczenie tego domu. Nie żartuję.
- Jesteś śmieszny, nie boję się ciebie - warknął.
- Złe posunięcie - złośliwy uśmieszek ukazał się na mojej twarzy, kiedy podeszłem do niego i uderzyłem go w brzuch.
Zgiął się próbując złapać oddech, ale po chwili znowu stanął. Robin zamachnął się i uderzył mnie pięścią prosto w nos. Prawie natychmiast zaczęła się sączyć z niego krew. Rzuciłem się na niego z pięściami. Zacząłem uderzać go w brzuch, ramiona, plecy i głowę. Pchnąłem go na ścianę, a jego barki zderzyły się z nią.
- Jeszcze raz się tu pojawisz - splunąłem.
- To co? - wycharczał.
- Zabiję cię - odpowiedziałem bez wahania - Zrobię to, niezależnie od konsekwencji.
- Cały Harry. - zaczął. - Ciągle udający porywczego. Ale nie boję się ciebie.
Zadałem mu jeszcze jeden cios.
- Wynoś się - mruknąłem cały czerwony ze złości. - Nienawidzę cię, jesteś skończonym debilem.
- Niezapomnij, po kim taki jesteś.
- Brzydzę się tobą. - wysyczałem, przez zaciśniętę zęby.
Mężczyzna wyszedł z domu.
Chwilę minęło za nim się uspokoiłem. Poszedłem na górę do łazienki i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Krew nadal sączyła się z mojego nosa. Szybko przemyłem ją zimną wodą i wyciągnąłem chusteczkę z małej apteczki, znajdującej się w szafce pod umywalką.
Westchnąłem.
Udałem się do mojego pokoju, stanąłem przed szafą i zacząłem wybierać jakieś ubrania. Kiedy byłem już gotowy, poszedłem do kuchni i wyrzuciłem zakrwawioną chusteczkę do kosza. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wsiadłem do swojego czarnego range rovera, zapiąłem pasy i ruszyłem w stronę szkoły.
Dwunasta.
Za dwadzieścia pięć minut zaczyna się przerwa, powinienem dojechać tam w tym samym czasie kiedy ona się rozpocznie - pomyślałem.
Kiedy tylko dojechałem na szkolny parking mogłem dostrzec te wszystkie gapiące się małolaty. Niektóre to bym z chęcią przeleciał. Wyrzuciłem to ze swoich myśli i zaparkowałem na wolnym miejscu, które zazwyczaj zajmowałem. Gdy wyszedłem z samochodu wzrok uczniów był nadal skierowany w moją stronę. Słyszałem szepty różnych dzieciaków z młodszych klas, o tym, że "Warning przyjechał". Jak wcześniej mówiłem, miałem władzę nad tym miastem, a szkoła to było takie moje "małe królestwo".
Udałem się do sali od fizyki.
Opierałem się plecami o ścianę z rękami w kieszeniach moich czarnych spodni i patrzyłem na niektóre uczennice. Te w mojej klasie również nie były najgorsze, żadna z nich nie potrafiła przejść obok mnie i nie obejrzeć się za siebie. Zabrzmiał dzwonek. Uczniowie poudawali się do różnych klas, a tylko niektóre osoby z mojej klasy czekały pod salą fizyczną.
Proste.
Połowa była podzielona na informatykę. Kiedy przyszedł nauczyciel, wszyscy wchodzili do klasy, kiedy ja zamierzałem wejść do niej jako ostatni jak zawsze, położył dłoń na moim ramieniu, zatrzymując mnie. Spojrzałem na niego lekko zirytowany.
- Do dyrektorki - powiedział chłodno.
Skinąłem tylko głową. Niewysoki mężczyzna o siwym owłosieniu puścił moje ramię, wszedł do klasy i zamknął drzwi. Bez słowa znowu włożyłem ręce do kieszeni i udałem się do gabinetu dyrektorki. Przyznam, że jej gabinet to było pomieszczenie w szkole, w którym spędzałem więcej czasu niż na lekcjach.
Ciekawe czego znowu chciała. Może seksu? Zaśmiałem się pod nosem i oblizałem wargi. Doszedłem do odpowiednich drzwi i zapukałem. Usłyszałem słabe "zapraszam". Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Chciała mnie pani widzieć.
- Usiądź - jej krzesło, które wcześniej było skierowane na okno, zwróciło się teraz w moim kierunku. Skinąłem i usiadłem wygodnie na doskonale znanym mi czarnym krześle.
- Słucham? - odezwałem się po kilku sekundach ciszy.
- Znowu przychodzisz trzy godziny po rozpoczęciu lekcji. Lepiej byłoby chyba gdybyś wcale się nie pojawił. Dodatkowo, nie mieliśmy żadnej informacji od twojej matki odnośnie tego, dlaczego w tamtym tygodniu codziennie pojawiałeś się godzinę przed końcem zajęć. Dzwoniłam do niej i ona potwierdziła, że o tym nie wiedziała.
Westchnąłem, mogłem spodziewać się, że kiedyś się wyda.
- Dzisiaj zaspałem. Dodatkowo były gach mojej-
- Kto? - uniosła karcąco brew.
- Były partner mojej matki - poprawiłem się i powstrzymałem chęć wywrócenia oczami. - Złożył niespodziewaną wizytę w naszym domu i zaczął okładać mnie pięściami. Byłbym wcześniej, gdyby nie to, że on zatrzymał mnie w domu. Gdybym wyszedł, mógłby zrobić mi coś kiedy nie widziałbym tego, albo ukradłby coś.
- Zawiadomiłeś policję?
- Nie. Jak mówiłem, śpieszyłem się do szkoły, chciałem zdążyć zanim przerwa dobiegnie ku końcu. Właściwie ten człowiek chyba złamał mi nos - powiedziałem, ponieważ krew znowu zaczęła sączyć się z mojej przegrody.
Kobieta od razu podała mi chusteczki, jedną wytarłem dłonie, które zakrwawiły mi się w ciągu tych kilku sekund, a drugą złożyłem i przyłożyłem do nosa.
- Myślę, że powinieneś odwiedzić gabinet pielęgniarki. - zasugerowała.
- Nie, to na prawdę nie jest potrzebne - uśmiechnąłem się delikatnie do starszej kobiety, a ona odwzajemniła gest. - To wszystko? - zapytałem.
- Nie. Masz zaliczone tylko czterdzieści procent z każdego obowiązkowego przedmiotu, jeżeli tak dalej będzie, twoja frekwencja spadnie jeszcze bardziej i nie zdasz. - teraz jakby mną potrząsnęło. Nie zdam? Cholera, jest maj, mam na prawdę mało czasu. Nie odpowiedziałem tylko skinąłem głową. Zamurowało mnie.
- Teraz to wszystko, możesz iść na lekcję - pożegnałem się z kobietą i udałem się w kierunku sali od fizyki. Znowu.
Wszedłem do klasy i zająłem swoje stałe miejsce w ostatniej ławce przy oknie. W sumie nie za bardzo skupiałem na tym co nauczyciel mówił, po prostu robiłem te pieprzone notatki, chociaż głowa nadal bardzo mnie bolała. Nawet nie byłem w stanie opisać, jak bardzo mnie bolała.
Kolejne trzy lekcje minęły mi dosyć szybko i w sumie nie musiałem nic robić, nie brali mnie do tablicy, nie brali mnie do odpowiedzi, tylko babka od religii poprosiła mnie, abym powiedział jej o czymś, o czym kompletnie nie wiedziałem. Właściwie to nawet nie znałem pytania.
Standard.
Po skończonych lekcjach ponownie wsiadłem do mojego range rovera i pojechałem do domu. Kiedy tylko tam dojechałem, okazało się, że moja matka jest już w domu. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Przekroczyłem próg domu, a ona przywitała mnie spojrzeniem mówiącym "Masz wpierdol lokaty".
- Musimy porozmawiać - zaczęła poważnie.
Odchrząknąłem. Znowu rozmowa? Serio?
Poważnie, na dzisiaj miałem dosyć rozmów i innych gówien. Chciałem tylko odpocząć. O tak wiele prosiłem? Najwidoczniej. Zdjąłem buty, bo jeszcze za to by mi się dostało i poszedłem do salonu.
- Słucham - wyłożyłem dłonie w geście poddania, chociaż tak na prawdę kpiłem z niej.
- Zachowaj to dla siebie. - burknęła. Ułożyłem swoje dłonie na biodrach i uniosłem jedną brew, a ona nerwowo przechadzała się po salonie.
- Będziesz tak chodzić, czy wreszcie powiesz mi o co ci chodzi? - westchnąłem w jej kierunku, spojrzała na mnie zrezygnowana.
- Mam dla ciebie dwie wiadomości. Niekoniecznie przypadną ci do gustu.
- Od jakiś pięciu minut jestem zamieniony w słuch by cię wysłuchać, ale nadal nie powiedziałaś mi o chodzi. - oblizałem wargi.
- Cóż... Zdenerwujesz się tym, co ci zaraz powiem.
- Już w tej chwili jestem zdenerwowany, że tyle to przeciągasz.
- Uh, pierwsza rzecz, znowu związałam się z Robinem i nie podoba mi się to jak rano go potraktowałeś.
- Co kurwa? - otworzyłem szeroko oczy. Moja matka znowu stała się tak naiwna i związała się z nim. Najwidoczniej nadal jest głupia i nie dorosła, do tego by zrozumieć w końcu co on jej zrobił. - Jak to ja go potraktowałem?
- Harry, rzuciłeś się na niego z pięściami - powiedziała spokojnie i bacznie mi się przyglądała. Najwidoczniej bała się tego, że jeżeli wybuchnę, to może być na prawdę źle.
- Nie ważne - wzruszyłem ramionami. - A ta druga informacja, to...? - westchnąłem.
- Przeniosłam cię.
- Co? Jak to 'przeniosłaś mnie'?
- Przeniosłam cię, bo nie mam już siły znosić twoich ciągłych wybryków.
- Gdzie mnie przeniosłaś, do cholery? - dopiero teraz zauważyłem dwie walizki, stojące obok kanapy.
- Do szkoły z internatem, Harry.
Usiadłem na fotelu i patrzyłem na nią tępo. Drugi raz tego dnia mnie zamurowało.
Po prostu nie mogłem uwierzyć, że moja własna matka mogłaby zrobić mi coś takiego.

3 komentarze:

  1. Wow. Mega rozdział.
    Strasznie podoba mi się blog i byłabym wdzięczna gdy byś mnie informowała o kolejnych rozdziałach.
    Nie mogę się doczekać kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, dzięki za miłe słowa ♥ Powiadamiać na twitterze? Jeśli tak to podaj nazwę xx

      Usuń
  2. [SPAM]

    W cierpieniu można zatracić się tak niewyobrażalnie, do tego stopnia, że w bólu znajdzie się szczęście. W zimnie, tęsknocie można odnaleźć swoją harmonię życia, swoje przeznaczenie i czuć się spełnionym. Czy więc w świecie Louisa i Harry`ego, bycie dla siebie nawzajem; mimo nieszczęścia i bólu, jaki muszą znosić będąc razem; stanie nad szczęściem?

    Louis tak naprawdę nic nie wie o Harrym, mimo że zna go od roku. Jakby tego było mało, Harry ma niezwykły wpływ na Louisa, nie wypowiadając nawet słowa. A gdy młody Tomlinson co dzień stoi przed panicznym strachem zachowań Harry`ego, nie zauważa wielu rzeczy...

    Zapraszam na: give-me--you.blogspot.com

    Przepraszam, jeśli nie lubisz spamu, ale nie ma odpowiedniej zakładki, ani żadnej informacji...

    OdpowiedzUsuń